Manfred Bator

Sztuka malarskiego uwodzenia

 

 

Z twórczością Anny Mierzejewskiej, znanej również szerszej publiczności pod pseudonimem malarza XY, miałem niemałą przyjemność spotkać się po raz pierwszy w roku 2008 przy okazji indywidualnej prezentacji twórczości Artystki we wrocławskim Biurze Wystaw Artystycznych Awangarda. Na rzeczoną ekspozycję składały się zrealizowane przy pomocy finansowej Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego dwa cykle prac malarskich; jeden przedstawiający ekspresyjnie malowane krzaki tytułowych pomidorów (cykl Pomidor) oraz drugi, przedstawiający zamaszyście rozmalowane litery układające się w nazwisko Artystki. Warto dodać, że byłem wówczas studentem wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych, a zwiedzanie wystawy odbyło się w ramach zajęć z historii sztuki prowadzonych przez Panią dr Anitę Wincencjusz-Patynę, która rekomendując całość działalności malarki, podkreślała jej szczególną pozycję na artystycznej mapie Wrocławia, wskazując na nią jako na jedną z najciekawszych i najbardziej rozpoznawalnych przedstawicielek młodego pokolenia, realizującego swą twórczość w malarskim medium. Tak postawiona diagnoza z każdym kolejnym rokiem przybierała na aktualności w związku z dużą aktywnością wystawienniczą Mierzejewskiej, która od tego czasu zrealizowała ponad piętnaście wystaw indywidualnych i tyleż zbiorowych, a także przeprowadziła dziesięć akcji w ramach grupy artystycznej STARY BANAN, którą współtworzy z inną Artystką związaną z Wrocławiem, Małgorzatą ET BER Warlikowską.

Biorąc pod uwagę okres, w którym umiejscowione są te wydarzenia, należy podkreślić, że jest to dorobek absolutnie nietuzinkowy. Warto w tym miejscu również zauważyć, że mowa tu o poważnych przedsięwzięciach w tak prestiżowych placówkach wystawienniczych, jak ekspozycje w Muzeum Miejskim Wrocławia. Spośród licznych osiągnięć Anny Mierzejewskiej trzeba przywołać chociażby otrzymanie przez nią w roku 2012 stypendium Samorządu Województwa Dolnośląskiego czy też udział w takich zbiorowych ekspozycjach, jak Malarstwo Polskie XXI w warszawskiej Zachęcie, Made in Poland - wystawie prezentowanej m.in. w Roten Rathaus w Berlinie i w Krakauer Haus und Turn w Norymberdze, a także udział w wystawach towarzyszących najbardziej prestiżowym, polskim konkursom koncentrującym się na sztuce malarskiej, takich jak Bielska Jesień czy Festiwal Polskiej Sztuki Współczesnej w Szczecinie.

 

Najistotniejszym faktem, związanym z tak dużą aktywnością wystawienniczą Mierzejewskiej, definiującym niejako całą jej postawę twórczą, jest to, że niemal na każdą kolejną prezentację jej twórczości składają się tylko i wyłącznie prace całkowicie premierowe i co najważniejsze, mimo wyraźnej kontynuacji myślenia plastycznego Malarki, jednocześnie będące względem poprzednich serii całkowicie odrębne. Taka postawa wynika nie tylko z naturalnej potrzeby nieustannego mocowania się z materią malarską i idącej za tym samorealizacji artystycznej, ale jest również pokłosiem rozważań Artystki dotyczących rynku sztuki, a w tym konkretnie wypadku wiąże się z piętnowaną przez nią skłonnością rzeszy twórców do nadmiernego przywiązywania się do już wypracowanych przez siebie – a docenionych przez odbiorców ich dzieł – rozwiązań, a w konsekwencji do kopiowania przez nich samych siebie.

(...)

a może należałoby zaryzykować i powiedzieć, że na płótnach Mierzejewskiej dochodzi do rzadkiego dzisiaj aliansu ducha dionizyjskiego i apollińskiego. Styl zatem, jaki prezentuje Malarka, wpisuje się w szeroko pojęty ekspresjonizm, jednakowoż jego wielką siłą jest stylistyczna odrębność, która utrudnia jednoznaczne zestawienie z innymi dokonaniami nurtu klasycznej i nowej ekspresji. Na pewno pomocnym (co nie znaczy, że rozstrzygającym) tropem w interpretacji porównawczej jest zrealizowany kilka lat temu przez Artystkę cykl pt. Moi Mężczyźni, w którym Mierzejewska portretuje wielu ze swoich mistrzów z Pablem Piccaso i Vincentem Van Goghiem na czele, zaś z polskich artystów pojawia się tu bodaj najbliższy jej poetyką obrazowania wybitny nowy ekspresjonista, Ryszard Grzyb.

(...)

DIRECT PAINTIG Anki XY Mierzejewskiej ma siłę uwodzicielską - wystawa jest jednocześnie piękna w swej malarskości, jak i zatrważająco przejmująca w przesłaniu ideowym, co czyni ją ucztą dla wszystkich entuzjastów sztuki, a więc tych odbiorców, którzy nie utracili jeszcze aspiracji bycia w świecie artystycznej refleksji.

 

Brandt Junceau

sculptor and writer

 

Anka’s work shares virtues of her person. It is uniformly serious, constructive, earnestly

concerned both with the human condition, and the nature and worth of the individual.

And it happens to be visually splendid. (…)

Her work takes no aspect of the human condition for granted. As personal and as

directly concerned with the physical contingency and the interior life of the individual, it

takes place in a broader social scene, where individuals collide one to one and find

inevitable friction with society. (…)

I find her balance of introspection and social engagement admirable and all the more

valuable for bringing a European perspective to issues that are handled differently, and

quite frankly, with less attention to real freedom of thought and visual action here. We

American artist and citizens alike need more of that un-cliched, un-partisan cross-

fertilisation. Cultural exchange with artists like Anka helps us out of our “box.” Anka is

an absolutely precious addition to the dialog on this side of the Atlantic.

Marveling at the exuberance of art

 

By Elie Aliman

 

Within a few short paragraphs, it is not an easy task to do an in depth review this work merits.

 

At first glance, the painting of Anka Mierzejewska arrives with an ecstatic embrace as vivid colors converge, contrast, and carry us into a realm of orderly chaos.

 

It’s hard to escape the energetic power of these paintings - flaunting the struggles of the psyche, unraveling a collective need of expression. It is not a clash but a confident, abundant, and passionate flow, a painting process of intuitive expression. Free from conventional description, it glimmers with unexpected revelations.

 

In this series of work, Anka reflects on art and life, and across a selection of different media displays her unique ability to tune in and fully immerse herself in the manifestations of a depthless psyche.

 

In this grouping of paintings, Anka’s vision is an optimistic one, conveying the free flow dynamics of a range of psychic output. Emphasizing the similarity between visual and literary art, her brisk lines are minimal laconic strokes, interlacing like a haiku’s short poem form. They are an endless narrative that enraptures the viewer with an abandonment that permeates the senses.

 

Here in this series of paintings are a polysemy of visible manifestations of the masculine forces, the animus,(1) the Yang, channeled through a festive mind’s eye of the feminine anima, the Ying; the rugged strokes take jovial lyrical forms that call to mind the themes of ‘eternal recurrence’ hinted at in Kundera’s The Unbearable Lightness of Being or the ‘strange lightness of being" in Tolstoy. These visuals blend Eastern and Western incorporeality, in the flow of the brush and the palette’s colors.

 

To illustrate in musical terms, each canvas in its theme has the dynamics of a staccato, and yet, the whole series combined presents a legato connectivity.

 

Unlike other contemporary artists, who are either overly cerebral or gimmicky, Anka’s work has an unfettered openness that muses on the perpetual struggle life's demands make. This invites a myriad of interpretations, a stream of consciousness that has many apparitions, signifying revelation to any who might be open to discern.

 

Anka has an artist’s tacit awareness of the unseen. She lets the viewer in with an intimate glance in the direction of the unfoldment of the unknown, thus allowing the viewer to unfold their own unknowns. The supraconscious mind is a fascinating territory.

 

This art does not require interpretation, but should be felt spontaneously and instinctively.

 

 

 

(1) https://carljungdepthpsychologysite.blog/2020/03/06/carl-jung-and-the-anima-and-animus/ -

 

Carl-Jung-And-The-Anima-And-Animus

 

Ewa Hartmann

Kuratorin

 

Diese Ausstellung unterscheidet sich stark von den bisherigen Zyklen der Malerin. Die Künstlerin zeigt normalerweise einen aktuellen, hermetisch geschlossenen Zyklus, in dem sie sich verschiedenen konzeptuellen Aufgaben stellt, die auf der Leinwand gelöst werden.

Die Bilder, die in Wiesbaden gezeigt werden, wurden für die Räumlichkeiten der Galerie Pokusa unter dem Motto des „Triumphs der Malerei“ bzw. des Spiels mit der Malerei ausgesucht. In der heutigen Zeit werden immer öfter in Kunstgalerien, während der Biennalen und Kunstmessen vorwiegend Installationen oder Videokunst präsentiert. Malerei wird als etwas „Traditionelles“ betrachtet, als Gegenteil zur „modernen“ Kunst, die mit verschiedenen technischen Erfindungen jongliert. Und plötzlich stellt man fest, dass die Malerei so viel zu bieten hat! Sie kann erfrischend sein, spontan und witzig, einfach echt!

Anka Mierzejewskas neue Bilder werden fett gemalt, mit vibrierenden Farben, starken Linien und mit viel Schwung kompromisslos malerisch umgesetzt. Wir zeigen Ihnen starke, sehr unterschiedliche Bilder der jungen dynamischen Breslauer Malerin, die an vielen polnischen Kunstorten für (malerischen) Wirbel sorgt.

 

Kama Wróbel

Malarska ekspansja Anki Mierzejewskiej

 

Chyba nie ma we Wrocławiu osoby zajmującej się sztuką, która nie znałaby twórczości Anki Mierzejewskiej - malarki i performerki, artystki niezwykle płodnej, od wielu lat realizującej nierzadko intrygujące i prowokacyjne projekty. Działania jej autorstwa, będące swoistą formą wizualnego komentarza autorskiego, niemalże zawsze, w krytyczny sposób odnoszą się do zagadnień związanych z współczesną praktyką artystyczną, a także z rynkiem sztuki i rządzącymi w nim mechanizmami.

Anka Mierzejewska, wbrew panującym modom, wierna jest malarstwu, które - mimo, że czasem wzbogacane jest działaniami performatywnymi - stanowi główny obszar jej aktywności. Wrocławska malarka jest artystką znaną i poważaną. Być może również dlatego, że postawa jaką od wielu lat prezentuje jest bezkompromisowa i autentyczna, co wyczuwalne jest zarówno w obrazach jej autorstwa, jak i w bezpośrednim kontakcie. Nie odnajdziemy tu spójnej narracji, ani jednotorowo prowadzonego programu artystycznego, otrzymując w zamian pokrewne pod względem stylistycznym prace, będące wyrazem aktualnych w danym momencie fascynacji autorskich.

Również w kontekście technicznym twórczość Mierzejewskiej nie jest jednolita - malarka sięga bowiem po różnorodne media - akryl, spray, taśmy - w dużej mierze inspirując się przestrzenią miejską, kulturą ulicy i zespołem jej przypisanych symboli. Dlatego też tym, co łączy i spaja niejako prezentowane przez nią obrazy są: buntownicza i w pewnym sensie krytyczna postawa, otwartość na eksperyment formalny, żywy, kontrastowy - fluorescencyjny niekiedy - kolor, ekspresyjna estetyka i bezpośredniość gestu malarskiego.

(...)

Anka Mierzejewska mówi o sobie, że jest dzieckiem taplającym się w farbach, twórcą zawierzającym własnej intuicji, artystką nie bojącą się eksperymentu. Fascynacja nieznanym i niedostępnym prowadzi ją do często nowatorskich i interesujących rozwiązań formalnych, zmierzających w konsekwencji do czysto artystycznego rozwoju, który nieustanie prowokuje artystkę do zgłębiania nowych i jeszcze niepoznanych obszarów. Jak mówi: Nie martwią mnie ślepe uliczki. Najważniejsze jest wskakiwanie w najdziwniejsze kubły z farbą. Najwięcej frajdy sprawia mi psucie zastanego status quo, prowokowanie, zmuszanie do zmiany myślenia, proponowanie nowych rozwiązań. Ważne jest tylko, żeby były moje.

I rzeczywiście - Anka Mierzejewska prowokuje nieustannie, jak również angażuje do myślenia. Z premedytacją tworzy kolejne, agresywne cykle, odwracając niejako naszą uwagę od prac do tej pory zrealizowanych, by za chwilę ponownie wrócić do porzuconych zagadnień i na nowo nas nimi zaskoczyć. I należy zaznaczyć, że twórczość wrocławskiej malarki nie jest łatwa do sklasyfikowania - z jednej strony porusza się po obszarze pop art’owym, z drugiej zaś w przestrzeni krzykliwego, undergroundowego offu’u. Sięga do sztuki ulicy, sztuki miasta, kultury masowej i symboliki dnia codziennego. Tworzy prywatny zestaw ikonografii i ubiera go we właściwy dla siebie typ ekspresji wizualnej. Dominują tu: dynamizm, deformacja, gruby kontur, syntetyzm, dekonstrukcja, jak i elementy asamblażowe. Istotna jest również kolorystyka, która jest równie krzykliwa, jak kształty obrazowanych elementów kompozycyjnych. Dynamizm potęgowany jest przy użyciu spiętrzonych diagonali, zabawy kadrem i planem, a także poprzez swobodne traktowania kompozycji obrazowej. W dużej mierze linearny rysunek nałożony jest na zupełnie gładkie tła, które otrzymywane są najczęściej jako rezultat eksperymentów z różnorodnymi podłożami. Malarstwo to jest zatem malarstwem walczącym. Być może nie w sposób bezpośredni, ale na tyle dosadny by odbiorca był w stanie zaangażowanie to odczuć.

 

Maria Niemyjska

Przekorne malarstwo XY Anki Mierzejewskiej


 

Dzisiaj zadaniem sztuki jest wprowadzać chaos w porządek” (Th.W. Adorno: Minima moralia,

przeł. M. Łukasiewicz. Kraków 1999, s. 266.)


 

XY Anka Mierzejewska uprawia malarstwo. Podpisując swoje obrazy „XY” wycofuje się jako autorka, w dążeniu do zastąpienia dyktatu artysty interpretacją odbiorcy. Nie można jednak powiedzieć, że Mierzejewska uprawia sztukę „uniwersalną”, pozbawioną rysu indywidualnego. Podejmowane przez nią wątki nasycone są osobistymi doświadczeniami – w obrazach opowiada najczęściej o poszukiwaniu miejsca dla swojej działalności w strukturach wystawienniczych i rynkowych, a robiąc to odsłania gorzkie prawdy o nich.

Interesujący, rozwijany w ciągu ostatnich kilku lat, wątek w twórczości Anki Mierzejewskiej stanowi analiza relacji artysty i nabywcy/kolekcjonera obrazów. Temu tematowi poświęconych zostało kilka cykli malarskich. NIE BO NIE to cykl złożony z około trzydziestu płócien, z których każde zainspirowane zostało wypowiedziami potencjalnych nabywców prac artystki. Mierzejewska stworzyła w ten sposób katalog prozaicznych obaw (np. „Czy to będzie pasować do tapety?”, „Uwaga ciemny obraz”), tendencyjnych przekonań (np. „To ma być sztuka ?”, „To nie ja, ja jestem ładna”) i oczekiwań (np. „Namaluj coś ładnego”, „Namalujesz mojego Fafika”) wyrażanych wobec artysty i jego sztuki. W tym samym obszarze rozważań mieści się cykl „God Dog”, zawierający portrety psów, ale… odwróconych tyłem. Takie posunięcie sprawia, że obrazy pozostają tylko obrazami nie pozwalając się sprowadzić do funkcji przedstawiającej. Prace stanowią przekorną odpowiedź na prośby o namalowanie portretu pupila.

W dwóch niedawnych cyklach XY Mierzejewska imitując w obrazach to co wobec nich zewnętrzne komentuje kontekst przestrzenno-znaczeniowy, w którym dzieła sztuki funkcjonują. W cyklu „Wisielcy” pod rozwagę zostało poddane „działanie” obrazu w przestrzeni domowej. Wisielcami artystka nazywa rzeczy, które umieszczone na ścianach lub suficie ozdabiają wnętrze domu – żyrandole, kinkiety, poroża, broń, itp. Podszycie się obrazu pod to „co jest chciane, co jest akceptowane bez dyskusji, co ma wisieć tak czy tak”1 jawi się tu jako recepta na uzyskanie przez malarstwo równie ważnej pozycji jak wspomniane rzeczy. Ale wówczas obraz skazany jest na bycie częścią wystroju, staje się obiektem jak każdy inny. W cyklu „Aureole” autorka skierowała uwagę na instytucjonalne uwarunkowania sztuki. Na każdym z płócien widnieją słuchawki, a obrazy zawieszone w rzędzie imitują wygląd sali galeryjnej podczas wystaw sztuki wideo. Artystka przenosząc uwagę z dzieła na kontekst wskazuje możliwą przyczynę popytu na sztukę nowych mediów. Może w sztuce wideo najbardziej atrakcyjna jest estetyka przestrzeni z białymi ścianami, na tle których odcinają się rzędy czarnych ekranów LCD i słuchawek? Jeśli tak jest, to pokazywanie sztuki wideo kreuje przede wszystkim wizerunek galerii jako instytucji „na czasie”, podobnie jak niegdyś white cube stanowił swego rodzaju” gwarancję jakości” .

XY Anka Mierzejewska swoim własnym „niezadomowieniem” instytucjonalnym i rynkowym wykazuje, że pluralizm instytucji wystawienniczych jest zbyt mały i wąskie profile wystawiennicze łatwo wykluczają pewne modele twórczości. Zainteresowanie uwarunkowaniami sztuki i funkcjonowanie w systemach zależności naznacza i inspiruje jej twórczość, z drugiej jednak strony artystka wykazuje dążenie do uprawiania sztuki czystej, nieuwarunkowanej. Taka binarna postawa przejawia się również w stosowanej technice. Estetyka obrazu, w sposób nieco staromodny, posiada dla artystki znaczenie, ale jednocześnie wewnętrzny opór przeciwko zawłaszczeniu „dobrego obrazu” przez mieszczańskie gusta powoduje, że niedbałość, nieestetyczność, brzydota staje się immanentną cechą tego malarstwa.

1 Fragment wypowiedzi artystki

 

 

Dr. Michael Grus

Wystawa »Figures in the Street

« (Birgid Helmy, rzeźba – Anka Mierzejewska, malarstwo)

(Galeria Pokusa – wernisaż 05.06.2009)

 

Aby zrozumieć prace Anki, nie wystarczy posługiwanie się utartymi hasłami. Kiedyś mówiło się: „Pod brukiem leży plaża” – było to niemal idyllicznie brzmiące hasło tzw. frakcji toskańskiej. Jednak tekst programowy artystki nie ma z tą – zresztą w dużej mierze męską – generacją zbyt wiele wspólnego, poza kolorem ich ulubionego napoju. W swoim tekście „O obrazach” (tłum. z jęz. polskiego) Anka Mierzejewska pisze: „Obraz to treść, ciało i krew. Dla mnie obraz czy fotografia to wojna kolorów, linii, faktur i plam (…) maluję walkę o moją sztukę” (…). Nie jest to sztuka łatwa w odbiorze – i nie ma taka być. Dla widza, zwłaszcza dla potencjalnych kolekcjonerów i kupujących, obraz jawi się jako pewnego rodzaju „napięcie”, które próbuje się zmusić do „obcięcia paznokci”, wypolerowania i wygładzenia. „Widz chce mojej krwi” – pisze dalej – „ale krew nie może splamić jego dywanu ani zabrudzić jego salonu. Chce moich rozprutych wnętrzności. Ale one muszą ładnie pachnieć”. Postaci wydają się dzikie, może nawet krzykliwe – zaledwie zamglone i znikające, gdy w tle pojawia się fragment architektury wielkiego miasta, prawdopodobnie wąska ulica. W przeciwnym razie pozostają mocno zarysowane, co sugeruje wyraźną wolę samoafirmacji. (…) W środku wielkomiejskiego zgiełku, którego – jak na obrazach Anki Mierzejewskiej – właściwie się nie widzi, ale można go sobie wyobrazić, te postaci noszą w sobie swoją godność i powagę. Można w nich dostrzec typy, ale według mnie są to przede wszystkim indywidualistki – spokojne wewnętrznie i skupione na sobie.

 

 

 

 

Marta Czyż

ADHD malarstwa

 

(...)

Siła malarstwa XY polega jednak nie tylko na odważnej i spontanicznej manifestacji własnych uczuć, ale też na wyborze niecodziennych motywów i zabawie z wybranym na modela przedmiotem. Herbert Kühn, jeden z twórców pojęcia ekspresjonizmu w sztuce, twierdził, że „w przypadku ekspresjonizmu, między tym, co ma być przedstawione, a samym przedmiotem istnieje głęboka przepaść”.

(...)

 

 

 

Paweł Sosnowski

 

Chcecie kwiaty? Macie kwiaty!

motto: Skinęła głową w stronę Pollocka i dodała:

A czymś takim można by najwyżej zilustrować reklamę

pigułek na kaca albo na chorobę morską.

Kurt Vonnegut, Rudobrody

 

Każda sztuka potrzebuje odbiorcy. Bez odbiorcy nawet najbardziej ambitne dzieło nie istnieje. Dość stara to teoria, że dzieło pojawia się dopiero w oku patrzącego. Nie o teorię jednak chodzi, a o codzienną praktykę. Nie ważne jak definiujemy dzieło, ale jak znależć jego odbiorcę? Naturalna droga z pracowni poprzez galerię i potem dalej na wystawy, do muzeów, kolekcji stała się skomplikowana. Świat artystyczny jest przeludniony. ArtFactsNet - Internetowy leksykon artystów odnotowuje 180 tysięcy nazwisk, co jest i tak skromną liczbą, bo podobno w samym Nowym Jorku do bycia artystą przyznaje się 200 tysięcy. Wytrawny kurator może znać i kilka tysięcy (tych z przodu listy), galerzysta zna klikaset, ale obraca się wśród kilkudziesięciu, więc trafienie do ich kręgu wymaga olbrzymiego wysiłku. Popularne jest przekonanie, że nawet największy talent nie ma szans wobec meandrów i niejasnych ścieżek rynku sztuki. Początkujący krakowski artysta Rahim Blak stworzył szeroko zakrojoną akcję prezentowania Listu motywacyjnego różnym wpływowym osobom - kuratorom, kustoszom i menadżerom. Pojawiał się w galerii lub muzeum ubrany w czarny garnitur, w białej koszuli pod krawatem i recytował swój list-manifest, a jednocześnie wręczał go w postaci sporego obrazu. Eksperyment zakończył, jak twierdzi, sukcesem. Choć zderzał się ze zdecydowaną negacją: „to my zwracamy się do artysty a nie na odwrót” (Jaromir Jedliński, Kierownik Galerii Foksal), konsekwencja i skala przedsięwzięcia zdołały wzruszyć już niejedną/ego z obdarowanych kuratorek/ów". Inny przypadek: "Jak to możliwe, że jedni artyści mają zaraz po dyplomie wystawę w CSW, a z innymi, dużo lepszymi od nich, nikt nawet nie rozmawia?" pytają The Krasnals - trójka młodych artystów, którzy postanowili dać odpór "monopolizacji" sceny artystycznej. Bunt przeciwko "układowi", jego decyzjom i wpływom skrystalizował postawę artystyczną grupy, która stała się znana z tego, że jest przeciw a publiczność czeka na kolejne prowokacje wobec establishmentu sztuki, jak ta na biennale w Berlinie, gdzie swoją interwencją (umieszczenie gipsowej świni na instalacji....) rozsierdzili kuratora Adama Szymczyka i doprowadzili do zdecydowanej interwencji służb porządkowych. Można powiedzieć, że ten symptomatyczny syndrom niedocenienia pojawia się wprost proporcjonalnie do umacniania się poszczególnych instytucji i ich przedstawicieli, a tym samym możliwości lansowania artystów, wprowadzania ich na międzynarodową scenę. Jest to ludzkie - im ktoś ma większe wpływy, tym bardziej zabiegamy o jego względy. Problem w tym, że owych wpływowych jest tak niewielu i tak niewielu, którzy dają "licencję" na wstęp do świata sztuki. Stąd kontestacja prowadząca do radykalnych postaw, jak ta Tomka Kozaka z okazji wystawy "Zabawy dużych chłopców" (Galeria appendix2, 2008). Artysta przygotował wówczas szeroko dyskutowany manifest "Idź na wojnę!" wzywający do symbolicznej zagłady ważnych instytucji artystycznych poprzez wirtualne unicestwienie ich menadżerów. Artysta głosi: "apel „Idź na wojnę” oznacza wezwanie do wyzwolicielskiego mordu, jakiego powinna dokonać polska sztuka. Ów „mord” byłby „matkobójstwem” równoznacznym z wyzwoleniem się sztuki spod władzy despotycznych figur polskiego sukcesu – spod władzy Fundacji i Muzealnej Matki-Dyrektorki. Donośne i buńczuczne „o---o---o---o!” byłoby więc okrzykiem wojennym, znaczącym tyle, co „Precz z Przywarą!”. Okrzyk ten zostałby wzmocniony rozkazem „Idź na wojnę!”, czyli „Zabij (w sobie) Mytkowską!” Choć ma takie aspiracje i to coraz większe, sztuka nie nadaje się do zbawiania świata (gdybyśmy, na przykład, zrealizowali postulaty futurystów kanały Wenecji byłyby dzisiaj wybetonowane). Zdecydowanie lepiej jej wychodzą porządki na własnym podwórku - na zasadzie "lekarzu, lecz się sam". Artystyczna krytyka artystycznego status quo ma zawsze szansę być uzdrawiająca i twórcza. Zdawałoby się arogancki i obrazoburczy gest Raushenberga, który wygumkował rysunek De Kooninga wszedł do podręczników historii sztuki. Powtarza go dzisiaj Banksy przedstawiając szczurka zamalowującego obraz Hirsta. Jeszcze dalej posunęli się The Krasnals tworząc pastisz obrazu Wilhelma Sasnala i wstawiając go na aukcję w londyńskim Chriestie's. Kilka lat temu furorę zrobiła grupa Azorro swoimi żartobliwie ironicznymi video będącymi zarazem poważną analizą i diagnozą sceny artystycznej. Azorro zakpili z krytyki i kuratorów, ośmieszali galerie i muzea, teorię i historię oraz rynek sztuki.

(...)

Postawa Anki Mierzejewskiej idealnie wpisuje się w tak zakreślone ramy. Jak większość artystów ma trudności z włączeniem się w nurt artworldu. Jej wyznania są pełne żalu: "Nie zmienię świata, ale doświadczam tej negacji – moich obrazów, jestem wyrzucana, wyśmiewana, niezrozumiana, niechciana”. Ale i buntu: „co jest najważniejsze, o co chodzi w malarstwie; czy o obraz, czy o podpis, czy o zdobycie sławy, czy o namalowanie dobrego obrazu, czy o bycie modnym , czy o bycie dobrym, czy o inwestycję czy o delektowanie się pięknem… musimy się wyrwać z tej pętli absurdu”. Akceptacja jest naturalną potrzebą każdego artysty. Brak akceptacji, obojętność, czy obśmianie skutkuje frustracją, może prowadzić do załamania artystycznego, zerwania ze sztuką. Kurt Vonnegut wykreował postać skompromitowanego i odrzuconego malarza Rabo Karabekiana. Poniósł on totalną klęskę, gdy okazało się, że wszystkie obrazy, jakie namalował rzekomo wiecznotrwałą farbą, po pewnym czasie całkowicie spełzły. Od tego czasu nie stworzył ani jednego dzieła. Najświeższy cykl Anki Mierzejewskiej to właśnie znikające obrazy: „100%” – obrazy są namalowane taką farbą, która zniknie – nie będą więc inwestycją złotową, ale inwestycją w siebie – tak jak wyjazd na wakacje jest inwestycją w siebie – przeżycia zostają w nas na zawsze – tak obraz – jest ulotną wartością, – która jest dostępna tylko tu i teraz w 100%”. Karabekian przechowuje swoje największe dzieło w szopie zamkniętej na cztery spusty. Farba Sateen Dura Lux całkowicie odpadła. Tylko on zna tajemnicę - wie, że dzieła już nie ma. Strzeże jej, by ludzie nie wyśmiali go do końca. Jest bezradny wobec niespodziewanego procesu autodestrukcji. Nie potrafi go wykorzystać. Vonnegut każe być swojemu bohaterowi zgorzkniałym frustratem (dodajmy, bardzo bogatym frustratem).

Anki Mierzejewskiej nie stać ani na frustrację, ani na zgorzknienie. Stać ją za to na ostrą wypowiedź wobec artystycznej nomenklatury. Jeden z ważniejszych obrazów jest prosty, ale i wyzywający. Na odwrociu płótna naciągniętego na blejtram napis czerwonym sprayem:„ Don’t send us your artwork”. Nie ważne co jest po drugiej stronie, co zostało namalowane, jaki jest obraz, ważny jest bezsilny gest wobec niechcianej przez galerię pracy. Takie też jest wyznanie artystki: ”To, że namalowałam ten obraz –  takie jest moje doświadczenie – powtarzane po stokroć – źle tylko świadczy o adresatach pytania – jednak nigdy nie zniechęci mnie i mam nadzieje innych artystów - od dalszego tworzenia”. Ten optymizm jest pozytywny. Okazuje się, że budować można na niepowodzeniu. To też jest tematem.

Anka Mierzejewska podsłuchuje widzów, często jej prace są repetycją ich wypowiedzi: „Na dupach malujcie!”, lub też konstatacją: „Chcecie kwiaty -  macie kwiaty – nie ma tematów tabu = Moza wziąć na warsztat każdy temat – ja lubię wyzwania trudne – tak wyświechtany temat – tak obciążony – tak kojarzący się z czymś nie modnym – zrobić w innej stylistyce – to mnie kreci. Jestem artystą – w mój zawód wpisane jest eksperymentowanie – ja szukam – i zawsze będę szukać – nowych materiałów, nowych środków.” To nie frustracja przemawia przez jej prace, ale głęboka świadomość sytuacji, której artystka nie poddaje się. Jej zgrzebne kompozycje, malowane szybkim gestem, uzupełnione nasprayownym tekstem, są wyzwaniem rzuconym odbiorcy. Obrazi się? A niech się obraża. Dla sztuki najgorsza jest obojętność.

 

 

 

Małgorzata Czyńska

Pisarka, krytyczka sztuki, kuratorka wystaw

Świat w mojej głowie. Albo: zjawisko energetyczne.

 

(...)

Mierzejewska maluje tak, jakby za każdym razem detonowała ładunek dynamitu. Dosłownie i w przenośni. Jej obrazy odbieram, jak wybuch energii i przemyśleń artystki, które muszą znaleźć ujście w malowaniu. Zamaszysty gest, to charakterystyczne dla Anki pojechanie farbą po płótnie, szamański taniec. Lubi napisy, lubi prysnąć sprayem na płótno. Jest w tym wiele z anarchistycznego gestu graficiarza, z buntu przeciwko systemowi. Zresztą Mierzejewska chętnie wychodzi ze swoimi działaniami w przestrzeń miejską, płótno to dla niej za mało. Lubi wielkie formaty – płótna, ściany. W jej praca powracają elementy „sztuki ulicy”, napisów, symboli, archetypów kultury, zwyczajnych, codziennych przedmiotów. W systemach też się nie mieści, musi z nimi dyskutować. Te składowe sprawiają, że jej obrazy mają w sobie moc, są porywające, i bliskie odbiorcom, jakby znajome. Wszystkich motywów i tak nie wymienię: dziecięce zabawki, które przeskalowane na płótnie zmieniają się w groźne maszyny budowlane, twarze dzieci, elementy garderoby, ptaki, pszczoły. To zawsze tylko pretekst do przełożenia refleksji nad sobą i światem. Sztuka Anki Mierzejewskiej jest głęboko humanistyczna. U podłoża każdego obrazu jest chęć opowiedzenia o człowieku, i relacjach międzyludzkich, pokazania, że życie to rodzaj teatru, albo gry, w których mamy rozpisane role do odegrania. W ostatnich cyklach malarskich artystka podejmuje kilka tematów – bolączek cywilizacji i zagubionego w niej człowieka.

 

Ona sama, coraz bardziej świadoma, skoncentrowana na osobistym rozwoju, na budowaniu wartości, na szukaniu najlepszej drogi, daje temu wyraz w obrazach. Jest w nich dziecięca radość odkrywania świata oraz dojrzała refleksja nad nim i nad sobą.

 

Mierzejewska pokazuje matrix naszej egzystencji, cywilizacyjnego chaosu w zderzeniu z czystą naturę, która może być remedium na bolączki współczesności. Odkrywa tę naturę najpierw dla siebie, potem dla widza. Inny temat to recycling, który artystka znowu podaje „po swojemu” tworząc obrazy na skrawkach materiałów. W kontrze do konsumpcjonizmu i chaosu stawia, umiar i świadomie życie. Z biegiem lat, coraz mniej tu buntu, akcenty stawiane są na radość, wdzięczność, dostrzeganie „niezauważalnych” codziennych przyjemności. Tu i teraz ma znaczenie. Ja, tu i teraz, mam znaczenie. Życie jest fascynującą przygodą, rozgrywającą się na naszych oczach. Te obrazy są „przeżyte”, wypływają z przeżycia. 

 

 

 

Marek Śnieciński

teoretyk kultury

 

Malarstwo XY Anki Mierzejewskiej

 

Podczas spotkań z obrazami Anki Mierzejewskiej nie powinniśmy ufać swemu pierwszemu wrażeniu. Jest ono oczywiście ważne, jest przecież furtką, poprzez którą wchodzimy w przestrzeń tworzoną przez jej dzieła, jednak na ogół będziemy musieli owo pierwsze wrażenie zweryfikować, przedefiniować naszą relację z jej pracami. Obrazy te kuszą, wciągają w swą przestrzeń, zachęcają do odczytywania zawartych w nich opowieści, proponują ekscytujące wędrówki po rozmaitych semantycznych i emocjonalnych terytoriach, a równocześnie, w pewnym momencie, zaczynamy rozumieć, że to my sami jesteśmy odpytywani przez te dzieła, że pokusy są naszymi pokusami, że z siebie wydobywamy lęki, obsesje i narracje. Twórczość artystki od kilku dziesięcioleci fascynuje i niepokoi odbiorców – niepowtarzalny charakter jej malarskiego języka ujawnił się wcześnie i wynikał po pierwsze z bardzo bezkompromisowej, autentycznej, często wojowniczej postawy (tak wobec sztuki jak i wobec świata), po drugie zaś ze specyficznie miłosnego, zachłannego stosunku artystki do malarstwa. Symbioza tych czynników sprawia, że jej obrazy (serie obrazów), w których obecne są i malarsko przetwarzane (reinterpretowane) różne media – od fotografii i filmu po rysunek i grafikę, mają wyraźny, autorski charakter. Warto zauważyć, że malarka rzadko koncentruje się na pojedynczym obrazie. Zarówno podejmowane przez nią tematy, jak i ulubiona metoda pracy, która sprawia, że Mierzejewska przez dłuższy czas krąży wokół pewnego motywu, zestawu barw lub wokół jakiegoś stanu ducha, sprawiają, że najczęściej tworzy serie obrazów. Często mają one wyraźny początek, natomiast nie mają końca, albo koniec wynika z faktu, że artystka podążyła za kolejną pokusą, za następną obsesją. W tej sytuacji pojawia się naturalne pytanie, czy dziełem jest seria, czy dziełami są jednak pojedyncze obrazy? Wydaje się, że nie ma na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi – oba rozwiązania wchodzą w grę i to właściwie my, odbiorcy, musimy każdorazowo podjąć decyzję. Owa seryjna metoda pracy sprawia, że dzieła artystki, serie tych dzieł, mają w sobie coś eseistycznego – Mierzejewska nie zaczyna pracy, gdy już coś wie, coś zrozumiała i chce nam zakomunikować taką czy inną prawdę. W jej przypadku mamy raczej do czynienia z sytuacją, że zaczyna malować wtedy, gdy coś ją niepokoi, gdy odkrywa pewien problem, który nie daje jej spokoju. Wtedy próbuje sformułować szereg malarskich pytań i seria obrazów pokazuje proces zmagania się z nimi, ujawnia emocjonalne i intelektualne wędrówki wśród nurtujących ją kwestii. Owe wizualne, plastyczne eseje demonstrują równocześnie dygresyjny styl pracy.

(...)

w twórczości artystki widzimy, jak z pewnych serii, tematów, pytań i obsesji (choćby dotyczących koloru, fragmentu ciała lub językowej frazy), wyrastają następne wątki. Katalizatorami uruchamiającymi kolejną dygresję, mogą być przy tym ludzkie gesty, jakieś hasła, niepokojące barwy czy słowa. Niezwykle ważną rolę odgrywają tutaj także obrazy fotograficzne lub – szerzej rzecz ujmując – obrazy foto-medialne, odgrywające kluczową rolę w kształtowaniu współczesnej zbiorowej wyobraźni. Dla wrocławskiej malarki bywają one wizualnymi notatkami, zbiorami motywów i schematów kompozycyjnych, są zatem wykorzystywane przez nią instrumentalnie, ale owe foto-medialne obrazy są tu także czymś więcej, traktowane są przez artystkę bardziej podmiotowo, gdyż stają się sposobem patrzenia na świat. Malarka jest świadoma tego, że to one kodyfikują dzisiaj mechanizmy rządzące ludzkim patrzeniem na rzeczywistość, że dekretują, co godne jest tego, by stać się obrazem i jak ten obraz powinien być skomponowany.

(...)

Fascynacja ciałem u Mierzejewskiej ma sobie, jak zresztą każda fascynacja, coś głęboko niepokojącego, jakąś tajemniczą, mroczną sferę. To bardzo pierwotny, źródłowy wymiar wpisany w łaciński termin fascinatio. Pascal Quignard pisze: „Fascynacja kosi mowę jak kostucha życie. Fascynacja to martwy punkt języka. Spojrzenia zafascynowane rzuca się zawsze z ukosa.” W obrazach wrocławskiej malarki nie chodzi jedynie o skrywające się w słowie fascynacja konteksty etymologiczne i kulturowe eksplorowane tak interesująco przez Quignarda, lecz także o to, że ludzkie piękno, uroda i wdzięk wydają się w jej obrazach czymś niebezpiecznym i nieoczywistym, budzą nieufność, każą zachować czujność, bywają groźne. Artystka wydaje się mówić, że piękno to kostium lub maska, którą trzeba zdjąć, żeby dostrzec to, co pod nimi skryte, co jest istotą cielesnej tożsamości człowieka.

(...)

Malarskie narracje Anki Mierzejewskiej nie mają linearnej struktury, nie ma tutaj klasycznych rozwiązań, w których opowieść musi mieć początek, rozwinięcie, jakąś kulminację i zakończenie. Jej serie mają raczej kolisty kształt, są wizualnym rondem, w którym rozgrywany jest jakiś motyw i barwa lub zestaw barw. Widz musi porzucić bezpieczną perspektywę zdystansowanego obserwatora (znawcy, konesera lub choćby miłośnika sztuki) i stać się uczestnikiem, musi odpowiedzieć na wyzwanie, które formułują dzieła i otoczony przez obrazy, niejako z ich środka, musi zacząć zadawać pytania, musi rozpocząć rozmowę.

P. Quignard, Seks i trwoga, przekł. Krzysztof Rutkowski, Warszawa 2002, s. 6

© 2025 XY ANKA MIERZEJEWSKA

INSTAGRAM

SUBSKRYBUJĘ