LINKI/ OPINIE
MiASTO CiSZY
Najnowsza wystawa prac Anki Mierzejewskiej jest opowieścią, w której kluczową rolę odgrywa ciało i rozmaite fascynacje związane z cielesnością, jej rytmy i formy, w których manifestuje się uwodzicielski nadmiar witalności. A równocześnie wśród tych obrazów skrywa się tajemnicze, prawie nie dające się wypowiedzieć ani zwizualizować doznanie, którego można dotknąć tylko za sprawą metafory, np. metafory miasta ciszy, która stała się tutaj tytułem całej ekspozycji. Enigmatyczność owego doznania związana jest z pewną szczególną bezdomnością, która dotyczy zarówno naszych relacji z ludźmi i ze światem (z poznaniem świata), jak i z wszelkimi językami sztuki. Doświadczamy w sobie ich milczenia. W tych rejonach toczy się większość najważniejszych artystycznych zmagań, gdy artyści próbują zmusić język „do mówienia”.
Obrazy Mierzejewskiej kuszą, wciągają w swą przestrzeń, zachęcają do odczytywania zawartych w nich opowieści, proponują ekscytujące wędrówki po rozmaitych semantycznych i emocjonalnych terytoriach, a równocześnie, w pewnym momencie, zaczynamy rozumieć, że to my sami jesteśmy odpytywani przez te dzieła, że pokusy są naszymi pokusami, że z siebie wydobywamy lęki, obsesje i narracje. Niepowtarzalny charakter jej malarskiego języka ujawnił się wcześnie i wynikał z bardzo bezkompromisowej, autentycznej, często wojowniczej postawy (tak wobec sztuki jak i wobec świata), oraz ze specyficznie miłosnego, zachłannego stosunku artystki do malarstwa. Symbioza tych czynników sprawia, że jej obrazy (serie obrazów), w których obecne są i malarsko przetwarzane (reinterpretowane) różne media – od fotografii i filmu po rysunek i grafikę, mają wyraźny, autorski charakter.
Malarskie narracje artystki nie mają linearnej struktury, nie ma tutaj klasycznych rozwiązań, w których opowieść musi mieć początek, rozwinięcie, jakąś kulminację i zakończenie. Jej serie mają raczej kolisty kształt, są wizualnym rondem, w którym rozgrywany jest jakiś motyw i barwa lub zestaw barw. Widz musi porzucić bezpieczną perspektywę zdystansowanego obserwatora (znawcy, konesera lub choćby miłośnika sztuki) i stać się uczestnikiem, musi odpowiedzieć na wyzwanie, które formułują dzieła i otoczony przez obrazy, niejako z ich środka, musi zacząć zadawać pytania, musi rozpocząć rozmowę.
W notatkach związanych z tą wystawą artystka pisze:
„Proponuję temat komunikacji. Tej werbalnej i tej pozawerbalnej. Potrafimy przecież porozumiewać się mentalnie, bez użycia słów. Odczuwamy czyjeś intencje i wibracje. Pomimo tego jednak wciąż nie potrafimy porozumiewać się a świat jest pełen agresji. Konflikty zabierają energię. Niszczą. Wobec tak dojmujących emocji czuję się bezsilna. Kiedy świadomość ogromu ludzkiego cierpienia jest nie do wytrzymania, nie mogę skoncentrować się na pracy, bo umysł i ciało jest zainfekowane strachem, bezradnością. Wtedy instynktownie szukam ukojenia w błękitach i zieleniach któregoś z akwenów wodnych. Muszę to napięcie utopić. Zapomnieć.
Chcę zanurzyć się w wodzie i rozpłynąć się w niej, żeby czuć, że zamieniam się w wodę i w morską pianę, że jestem połączona z tym żywiołem, że zespalam się z naturą i nie mam już osobnego ciała. Na sicie wyobraźni i pamięci osadzają się obrazy. Próbuję je materializować.
Chciałabym widzieć w ludziach inteligencję, mądrość, twórcze możliwości. Na ogół jednak żyjemy poddając się mechanizmom czystej biologii. Popędy cielesności, seks, po prostu życie. To są siły napędowe. Celem jest przetrwanie.
Kiedy życie boli nie do wytrzymania, lepiej zmienić formę, przetrwać pod inną postacią.
W świecie fizycznym tworzę malarstwo. Obecny cykl prac składa się z kilkudziesięciu obrazów. To otwarty projekt malarski – bo wciąż się waham, przemalowuję, niszczę i domalowuję.”
Anka Mierzejewska zaprasza na spotkanie. Żeby razem pomyśleć, pomilczeć i porozmawiać.
Marek Śnieciński
© 2025 XY ANKA MIERZEJEWSKA