Josephine Baker 

Kiedy pierwszy raz rozłożyłam rysunki na miękkim, beżowym dywanie w pracowni w Chelsea jedna z odwiedzających oznajmiła : " someone here is a dancer".

Wtedy uświadomiłam sobie, że potrzeba imienia, słowa, które przetłumaczy język ciała, tańca, plastyki na język, który jest zrozumiały dla wszystkich - po prostu mowę.

 

Rozumiemy literaturę, muzykę, potem teatr. Plastyka, za to, jest tak mało uczęszczanym terenem, że potrzeba tu drogowskazów, żeby poczuć się w nim pewnie.

 

Zaprosiłam kobietę, którą podziwiam: Josephine Baker, żeby opowiedziała nam o ekspresji, transie, ascetycznej kresce, o cierpieniu i skrajnych emocjach, które można otwarcie wykrzyczeć tylko w sztuce. Szeptem, ciszą, szlochem, siedzeniem w stuporze w separacji, w wieży gorzkich myśli i w bezsilnym wrzasku, oszalałym biegu, dzikim tańcu, falowaniu bioder, wyciśnięciu z siebie wszystkich mocy do utraty tchu.

 

NASTĘPNA

POPRZEDNIA

POWRÓT DO GÓRY

© 2025 XY ANKA MIERZEJEWSKA

INSTAGRAM

SUBSKRYBUJĘ

21 lutego 2024